Szlakiem Orlich Gniazd 2017
Wszystko zaczęło się od krótkiego filmu ”Szlakiem Orlich Gniazd-Wznieś się na wyżyny”. Film nas zauroczył i natychmiast zapragnęłyśmy zobaczyć te wszystkie piękne miejsca z siodełka rowerowego. Dodatkową dla nas motywacją stał się wyjazd na Lofoty do Norwegii, gdzie miałyśmy jechać na rowerach z sakwami. Doszłyśmy do wniosku, że będzie to świetny poligon doświadczalny i nasz sprawdzian przed tą wyprawą.
Zapakowałyśmy rowery i sakwy do samochodu i ruszyłyśmy do zamku w Olsztynie, skąd był nasz start. Towarzyszył nam Filip i Marysia (która miała okazję pierwszy raz przejechać taki długi odcinek i byłyśmy bardzo ciekawe jak sobie poradzi).
Wcześniej Karolina wytyczyła trasę, aby nie pominąć żadnych ciekawych miejsc i jechać mało uczęszczanymi szlakami. Stała się ona kompilacją głównie szlaku rowerowego, ale również pieszego, w zależności od walorów przyrodniczych. Trudny teren to coś co kochamy, więc im ciężej tym ciekawiej. Trasa została podzielona na dwa odcinki z noclegiem w Ogrodzieńcu. W czerwcu pogoda jest najczęściej burzowa, więc postanowiłyśmy spać w agroturystyce z możliwością schowania rowerów. Filip z Marysią spali na polu namiotowym blisko zamku w Ogrodzieńcu.
Pierwsza część trasy miała równe 100 km, wiodła asfaltami, polnymi drogami, szutrem, po skałach i w kilku miejscach po piachu. Przejechałyśmy ją prawie w 6 godzin, zwiedzając po drodze zamki i warownie. Rozpoczęliśmy od ruin zamku w Olsztynie, potem Rezerwat w Ostrężniku z niesamowitą jaskinią, gdzie podobno zakopano skarb, następnie skierowaliśmy się do zamku w Bobolicach i Mirowie, Minęliśmy Górę Zborów z fantazyjnymi ostańcami , ruiny zamku w Morsku, Górę Birów i dojechaliśmy do Ogrodzieńca. Po rozpakowaniu się zwiedziliśmy nocą ruiny Zamku w Ogrodzieńcu, oświetlone mury obronne robiły niesamowite wrażenie. Na polu namiotowym rozpaliliśmy ognisko delektując się smażoną kiełbasą i chlebem. Dojeżdżając już do Ogrodzieńca spotkaliśmy Anię (moja siostrę) z rodziną, którzy wyjechali naprzeciwko nas, aby przejechać wspólnie kawałek trasy na rowerach.
Drugi dzień to odcinek 90 km, ale niestety skończyłyśmy go po 50 w miejscowości Sułoszowa Trzecia, ponieważ dorwała nas zapowiadana burza, a dokładnie straszliwe oberwanie chmury. Częściowe schronienie dał nam przystanek autobusowy. Poziom opadów był tak duży, ze musiałyśmy stać na ławkach, a i to na niewiele się zdało. Byłyśmy mokre od stóp do głów, nie mówiąc o naszych rowerach. Dalsza jazda była niemożliwa a wręcz niebezpieczna. Zdążyliśmy zwiedzić Zamek w Smoleniu i Rabsztynie. Na całe szczęście Zamek w Pieskowej Skale doskonale znamy, więc nie żałowałyśmy, ze nie udało nam się dojechać. Co nas zachwyciło? Krajobrazy i niesamowita zmienność terenu i walorów przyrodniczych. Gdyby nie najazd szwedzki mielibyśmy piękne Orle Gniazda wzniesione na trudno dostępnych Skałach. Na całe szczęście wiele z tych obiektów jest odbudowywane z ruin i służą następnym pokoleniom. Na pewno wybierzemy się tam jeszcze raz tym razem na rowerach szosowych.
Tamara